Wszystkie dobre duchy wsi podolsztyńskiej wsi

2019-02-11 18:00:00(ost. akt: 2019-02-11 18:44:58)

Autor zdjęcia: Władysław Katarzyński

LUDZIE || Rozmowa z Bogumiłą Radaszewską, animatorką życia społeczno- kulturalnego w Bartągu
- Przybyła pani do Bartąga przed laty, aby podjąć tutaj pracę i zamieszkać z mężem. Jak wtedy wyglądała ta wieś?
- Wysiadłam, jadąc z wiejskiej „metropolii”- Stawigudy, gdzie mieszkałam, na stacyjce kolejowej oddalonej o 2, 5 km od wsi, jedyna. Droga pod psem, ziąb, w dali szczekały psy. We wsi niemal pusto, tylko na horyzoncie migające światełka odległego Olsztyna. Ale chociaż życie toczyło się tu nieśpiesznie, bez wielkich wydarzeń, nie licząc potańcówek i balów sylwestrowych w domu kultury, które zresztą po latach zaczęłam sama organizować, była tu szkoła podstawowa, przedszkole, dom kultury, jednostka OSP, a więc baza, gdzie mogli realizować się w swoich twórczych i społecznych działaniach mieszkańcy, dorośli i dzieci. Nie było tu ich zbyt wielu, wśród nich rodziny warmińskie, które obecnie można już policzyć na palcach. W tamtych czasach wszyscy się znali i jak przychodziłeś na mszę do kościoła, to wokół widać było same znajome twarze. A teraz, kiedy jesteśmy na koncercie Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, niektórych osób nie znam zupełnie. Potem okazuje się, że to nowi mieszkańcy Bartąga, wcześniej Olsztyna, którego zabudowania widać z naszych okiem, a który „podchodzi” coraz bliżej. Ci nowi w Olsztynie mają pracę, a tutaj mieszkają. O dziwo, szybko się asymilują, dzieci posyłają do tutejszej, nowej szkoły podstawowej, a potem czynnie uczestniczą w działaniach społeczno-kulturalnych.

- Wracając do przeszłości, takim znaczącym wydarzeniem, jakie zmobilizowało wiejską społeczność Bartąga, była sprawa obrony szkoły podstawowej, którą chciał zamknąć gminny samorząd, do czego zresztą doszło. Jak to było?
- Zamiar zamknięcia szkoły nas poruszył, to jakby nagle chciano nas przyłączyć do Olsztyna! Były protesty, w końcu osiągnęliśmy to, że udało się zatrzymać dla wsi budynek, obecnie siedzibę przedszkola, biblioteki i świetlicy. Dostaliśmy też na swoje działania przybudówkę. Potem szkołę wybudowano w niedalekiej Rusi, a niedawno, jak tu już wspomniałam, drugą, nowoczesną, w samym Bartągu. To powoduje, że wieś się rozwija, nie mówi się o przyłączeniu jej do Olsztyna. Tylko Warmiaków można już policzyć na palcach.

- W 2005 roku powstało w Bartągu stowarzyszenie Teatr Prawie Dorosły, któremu pani od początku prezesuje, organizator w Bartągu corocznych Festiwalu Teatrów Amatorskich „Pod Brzozą”, a reżyserem i konferansjerem w tym teatrze jest pani córka Dominika. Jaki był sens tworzenia teatru we wsi, skoro istnieje taki w pobliskim Olsztynie? Wsiadamy w autobus nr 36 i w dwadzieścia minut jesteśmy pod teatrem w Olsztynie. I dogodny powrót tą samą trasą.
- Tak, ale nie wszyscy mają czas, aby tam bywać, a przez to ich życie jest uboższe o ten jakże ważny akcent kulturalny. Chcieliśmy pokazać, że wieś także stać na teatr. W ciągu tych lat przewinęło się w charakterze aktorów kilkadziesiąt osób, w tym młodzieży. Są i tacy, którzy byli wolontariuszami na finałach Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

- W których uczestniczycie już od 26 lat. Jak to się zaczęło?
- Pierwsza edycja WOŚP odbyła się jak wiadomo, 27 lat temu. I chociaż zainteresowała nas ta idea, nie wzięliśmy wtedy udziału, przyglądaliśmy się, jak robią to inni. Inicjatywa wyszła, jak sobie przypominam, z Gminnego Ośrodka Kultury w Stawigudzie, gdzie był, podobnie jak i dzisiaj sztab Orkiestry. Przygotowania do finału WOŚP zaczynają się zaraz po zakończeniu ostatniego. Przez cały rok zbieramy fanty, mieszkańcy dostarczają nam książki na aukcję, zabawki, przedmioty codziennego użytku, dzieła własnych rąk, jak wyroby artystyczne, przetwory i tym podobne. Mamy wielu sprawdzonych sponsorów. Na kilka dni przed koncertem WOŚP nad wsią unosi się zapach pieczonych ciast, które będą sprzedawane w kawiarence WOŚP. Trwają też próby do przedstawienia teatralnego, które co roku pokazują z dziećmi rodzice. Wśród tych, którzy kupują losy są i tacy, którzy biorą ich po kilka, kilkanaście, a potem część wygranych przekazują ponownie na aukcję. W tym roku mieliśmy sześcioro wolontariuszy z puszkami, najmłodszą była czwartoklasistka. Nieocenioną pomoc niosą panie nauczycielki przedszkola z dyrektor Katarzyną Wysocką, pomagając w promocji koncertu, sprzedaży ciast, prowadzeniu aukcji i tym podobne. Jak co roku i ten finał cieszył się ogromnym zainteresowaniem, na przykład prosto z kościoła przychodziły tłumy wiernych tutaj. Sam pan widzi, jaki panuje tutaj tłok. Jedno, co daje się zauważyć, kiedyś znajdowano czas na dłuższą pogawędkę przy kawie, ciastkach, teraz ludzie wpadają tu, kupują losy, ciasta, obejrzą przedstawienie i idą do domu. Może dlatego, że to się tak rozwinęło, brak miejsca.

Władysław Katarzyński

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5